– Chcieliśmy pobudzić naszą lokalną społeczność do aktywności fizycznej i stąd zrodził się pomysł na bieg – mówi Rafał Topyła, wiceprezes OSP w Bełżycach. – Trasa uzależniona jest od ilości pączków jakie dziś zjedliśmy: mały łasuch – do dwóch pączków kwalifikuje się do dwukilometrowej przebieżki, zaś duży – powyżej dwóch pączków – łapie się na pięciokilometrową pętlę.
– Jak trzeba, to biegam po piętrach w urzędzie – mówi Ireneusz Łucka, burmistrz Bełżyc. – Dziś oceniam się na 7 km. Niestety, nie ma takiego dystansu w biegu łasucha więc skupię się na kibicowaniu – śmieje się burmistrz. I dodaje: – Pomysł biegu jest dobry i chętnie wspieramy instytucjonalnie tą inicjatywę.
Pani Ola przyjechała specjalnie na Bieg Pączka z sąsiedniej gminy. – Zjadłam dwa pączki i dwie oponki. Spróbuję przebiec pięciokilometrową trasę. Mam nadzieję, że koleżanki mnie pociągną – dodaje.
– A ja zjadłam dwa pączki – dorzuca pani Patrycja. – Pobiegnę z synami dwa kilometry. Im też przyda się trochę ruchu.
Agatka i Piotrek przyznają zgodnie, że choć lubią, to jeszcze nie jedli pączków, bo jakoś nie było okazji. Pomimo to wezmą udział w Biegu Łasucha i to już drugi raz. Piotrek spróbuj przebiec pięć kilometrów, zaś Agata ruszy na dwukilometrową trasę.
Na mecie na uczestników czekają medale. Są też pyszne, pachnące, świeżutkie, tłuściutkie pączki. Przecież trzeba zbilansować utracone w biegu kalorie. Przypominamy wszystkim skrytym i jawnym pączkożercom: pączek to bomba kaloryczna zawierająca przeciętnie 250-400 kcal. Aby spalić taką ilość kalorii można np. biegać przez 20 min, chodzić po schodach ok. 25 min, odkurzać przez ok. 60 min, oglądać telewizję przez 9-10 godzin, w zależności od programu i stacji.